Jarmark Jagielloński czyli wpis powakacyjny:)

Gwar ludzi, różne dźwięki dobiegające do naszych uszu...z jednej strony skrzypce, z drugiej dudy, z trzeciej ludowe dźwięki, to nie nie jest żadna cudowna magia... to po prostu magia Jarmarku Jagiellońskiego jaki co roku odbywa się w Lublinie w okolicy 15 sierpnia. W tym roku była to już 9-ta edycja tego wydarzenia,na którym nie wyobrażam sobie, żeby mogło mnie nie być. Niestety nie byłam w stanie w tym roku uczestniczyć w wielu wydarzeniach tego Jarmarku, ale cieszę się, że chociaż jeden dzień był mój. Uwielbiam Lublin, to miasto gdzie spędziłam kilka lat studiując farmację. Pamiętam jak spakowałam plecak z papierami, nigdy wcześniej nie widząc tego miasta i to jak za pierwszym razem pokochałam to miejsce. Na szczęście życie pokierowało mną tak, że mogłam tam być na co dzień i studiować. Co roku powracam do Lublina, ale przede wszystkim robię wszystko by być na Jarmarku, na który pierwszy raz zabrał mnie mój mąż. Bardo lubię i cenię sobie  rękodzieło w każdym wydaniu, a takie możemy zobaczyć na Jarmarku. Wycinanki, bibułowe pająki, ceramika, wiklina, kowalstwo, szydełkowanie, haftowanie, szycie, tradycyjne jedzenie to tylko część czym częstuje nas to wydarzenie. Możemy pooglądać naprawdę mistrzostwo nie tylko polskiego rękodzieła, ale także od naszych wschodnich sąsiadów i nie tylko. Można też spróbować wschodnich smaków, a nawet kupić tradycyjne sery, sękacze, ciastka, nalewki, wędliny, chleby po prostu co dusza zapragnie. Na każdym Jarmarku odnajduję coś nowego i wyjątkowego. Uwielbiam również ten gwar, uśmiech ludzi, wystawców z którymi nawet trochę po polsku trochę w innym języku, można porozmawiać i zapytać o ich pracę, a nawet samemu spróbować tworzyć, ze słomy, bibuły, malować itp, a także posłuchać muzyki z innych stron świata. Ja zawsze wyczekuję na mój ulubiony zespół Holloenek Hungarica, ten węgierski zespół potrafi rozruszać każdego do zabawy, samemu czerpiąc z tego radość. Przedstawiam Wam zdjęcia, dzięki którym mam nadzieję, choć na chwilę poczujecie klimat tych wydarzeń:) Niestety część zdjęć wykonywałam telefonem i są gorszej jakości, bo niestety aparat mi się w trakcie rozładował, ale postaram się w postaci fotorelacji trochę opowiedzieć co można było zobaczyć. Przyznam szczerze będąc tam zamarzyło mi się kiedyś mieć tam swój własny kramik, może kiedyś osiągnę  taki poziom:))))

W Bramie Krakowskiej zawisł ogromny i kolorowy pająk. Pięknie kręcił się pod wpływem wiatru. 



Jak Jarmark to nie może zabraknąć złotej, wielkiej kury, która przemierza stare miasto z głównym wodzirejem Jarmarku na jej grzbiecie. 




Można było pograć w różne gry m.in. takimi osobliwymi szachami. 





Drewniane zabawki? Jestem na tak!



Uwielbiam wiklinę, nie omieszkałam zakupić chociaż jednego koszyczka. Będzie odpowiedni na kordonki:) 











Kotek po prawej jest już w moim posiadaniu:)














Piękne tkane i nasze Polskie;)



Nauka gry na okarynie okazuję się trudniejsza niż sam wygląd instrumentu, przekonał się o tym mój mąż i moja córka:)


Palestyńskie wyroby



Nasza polska frywolitka














Piękne wyroby z koralików, naprawdę skradły moje serce:) 




Hafty na odzieży, naprawdę oryginalne i nadające zwykłej bluzce wyjątkowości. 



Wyroby z lnu m.in. worki na chleb. 





Wydłużone życie dla kwiatów;) 


Nawet z liści kolb kukurydzy, po odpowiedniej obróbce można zrobić pożyteczne i użytkowe rzeczy, a także ozdoby.




Stemple




W Polaku męstwo, siła, byle tylko trzeźwość była;)





Muszki dla panów:)


Oryginalna biżuteria


Uwielbiam ceramikę, różnego rodzaju naczynia i ozdoby. Na Jarmarku naprawdę było na co popatrzeć. 




Zawsze fascynowało mnie jak oni to robią, że wychodzą takie piękne wzory wycinanki. 



Kowalstwo artystyczne 





Wyplatanie koszy - łatwizna;) 




Osobliwa ceramiczna biżuteria. 


Trzeba mieć talent żeby tak malować, na żywo wyglądało to przecudnie. 


Jeśli ktoś posiada talent, ze zwykłego drewna potrafi wyciągnąć piękno. 



Słoneczne słoneczniki w słoneczny dzień:) 







Prawie jak prawdziwe. 







Baran z siana


Piękna szydełkowa serwetka z moimi ulubionymi ananaskami. 





Nie na moją cierpliwość, ale podziwiam talent tych, którzy potrafią robić takie cuda z wydmuszkami. 







Znajome szydełkowe kurki:) 


Choć lato w pełni to i znalazł się nawet świąteczny akcent:) 



Szydełkowe obramowanie i serwetka czy obrus zyskują klasy. 


Po prostu piękne! Nic dodać nic ująć:)


Ciekawe czy wiecie co to za instrumenty??? Mnie samą zaskoczyło jak się dowiedziałam co to jest. To są gazofony wytwarzane z butli gazowych. Wycięcia to klawisze, które po uderzeniu w nie pałeczką wydają bardzo delikatne dźwięki. 




Szydełkowe maskotki


Koziołek to nie tylko Matołek, ale i w herbie Lublina zagościło to sympatyczne zwierzę. 



Niecodzienny dziś już widok:) 




Piękny obrusik w klasycznej bieli. 







Na koniec mała niespodzianka, udało mi się nagrać filmik mojego ulubionego, jarmarcznego zespołu, żebyście mogli poczuć choć trochę klimat tego o czym opowiadam. Jak widać zespół również świetnie się bawił, a do grania wykorzystuje naprawdę wszystko. Poznajcie Holloenek Hungarica. 



Mam nadzieję, że chociaż przez chwilę poczuliście klimat tego miejsca:) 
Pozdrawiam
Lady with crochet





















Komentarze

  1. piękne, szkoda że nie wiedziałam, na pewno bym pojechała, piękne zdjęcia i relacja, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to raj - uwielbiam sztukę ludową i rękodzieło ! Piękne wyroby !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czułam się jak w raju:) uwielbiam rękodzieło w każdej postaci :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty